Stolica zaliczona.
Kolejna udana wyprawa z piękną (chociaż tym razem ciut zbyt upalną) pogodą za nami.
Nie udało się zobaczyć wszystkiego, ale nie oszukujmy się, w jeden dzień to zwiedzić można co najwyżej Pcim Dolny w gminie Kozia Wólka. I tak zobaczyliśmy całkiem sporo.
W środę Marta namówiła mnie na wypad do outletów zamiast wypadu do pracy (thank you, Stephen). Skończyło się tym, że przez przypadek kupiłyśmy po dwie pary butów. Jak to mówią - przypadki chodzą po ludziach.
W czwartek wybrałam się w końcu do Water Country, które było tak pusto, że pojeżdżenie na wszystkim zajęło nam 2 godziny. Po WC wybrałam się do Buscha na pożyczone jedzenie (Stanciu jak zwykle był na posterunku), do kina na Minionki, do Norfolk do klubu z muzyką country... Czwartek był bardzo pracowitym dniem.
A dzisiaj w końcu byłam w pracy, cały dzień na moim ulubionym stoisku z watą cukrową... Zostały jeszcze tylko 3 dni, na razie jeszcze nie wierzę, ryczeć będę gdzieś w okolicach wtorku (tak myślę).
Jakoś tak wracać się nie chce.




















