Pracuję!
Nie tyle, ile bym chciała… ale zawsze.
(just clean and nice-smelling)
Pierwszy day-off w tym tygodniu spożytkowaliśmy na wycieczkę nad ocean (w końcu!). Pomimo małych komplikacji przed wyjazdem udało nam się tam dotrzeć w jednym kawałku i przez kilka godzin mogliśmy podziwiać plażę w Virginia Beach.
Z racji, że w końcu wróciły upały możemy znowu korzystać z basenu o 22. Jak trochę popływam, to się czuję chociaż częściowo rozgrzeszona z tych lodów i ciastek, które "pożyczamy" z pracy.
Marta już wybyła, a ja zaraz muszę zacząć szykować się do pracy. Jutro dzień wolny, więc odwiedzę ostatni outlet w którym nie byłam (hue hue) i popytam, czy gdzieś nie potrzebują absolutnie nieziemskich pracowników na dwa miesiące. Bo jak na razie wychodzi na to, że nie ma ani work, ani travel. :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz