Tytuł brzmi super, ale tak serio… to jest nudno. Bo ile można chodzić do parku, na basen i gadać? Brakuje mi pracy! (Za miesiąc będę płakać, że chcę mieć wolne... chociaż może ból istnienia zostanie zrekompensowany przez nieprzerwany strumień dolarów wpływających na konto).
Jutro w końcu chcę iść na zakupy. Wszyscy mówili, że trzeba brać mało ubrań, bo tu się tyle kupuje - minął tydzień, najwyższy czas wypchać walizkę.
Dzięki uprzejmości rumuńskich znajomych uraczyłyśmy się wczoraj odrobiną amerykańskich napojów wyskokowych (jakimś swoim napitkiem też częstowali, ale zrezygnowałam jak tylko poczułam zapach), integracja przebiegała więc znacznie sprawniej, w dodatku w rytmie znakomitych hitów takich jak "My Słowianie" i "Dalibomba" (byli zdziwieni, że znamy!). Nasz kraj otrzymał również nową nazwę za sprawą pewnego obywatela Wysp - od dzisiaj mieszkamy w Puland, ewentualnie Pulaland (pula to kut… członek po rumuńsku). Nomen-omen?




Brak komentarzy:
Prześlij komentarz