Aklimatyzacja trwa.
Zaliczyłyśmy wizytę w Busch Gardens i Water Country, i z jednego, i z drugiego musiałyśmy uciekać, bo Piękna Letnia Pogoda zmieniła się w ciągu 5 minut w Wielką Wściekłą Ulewę. Poza wspaniałymi wrażeniami przyniosłyśmy do wioski wyjątkowo czerwoną i bolesną opaleniznę w stylu buraka. Teraz już psikam się Banana Boat co 10 minut.
W poniedziałek poznałyśmy w końcu naszego emergency contacta Rika, który oprowadził nas po wiosce. Udało nam się też dodzwonić do CIEE, więc prawie cała papierkowa robota za nami. Po szybkim obiedzie w postaci wczorajszej pizzy poszłyśmy się dosmażać na basen w rytmie ukraińskiej muzyki naszych współpracowników, a wieczorem wybrałyśmy się na krótki spacer po Williamsburgu, który zajął nam 2,5 godziny.
Jutro mamy w końcu pierwszy trajning w Buschu, już nie mogę się doczekać pracy w charakterze kuchcika. :P









Brak komentarzy:
Prześlij komentarz